środa, 20 maja 2015

Planowanie wyjazdów handlowych

Tak, wyjazdy również należy planować. Nie może być tak, że jedziesz do klienta 200 km na zachód po to, aby po 30 minutach rozmowy pojechać 300 km na wschód.

Wyjazdy należy planować tak, aby możliwie jak najefektywniej wykorzystać czas, paliwo i energię.

Jak to zrobić?


Załóżmy, że punkt startowy mamy w Gdańsku (wygodne dla mnie założenie z uwagi na obecne miejsce zamieszkania) :)

A więc jadąc z Gdańska na spotkanie w Malborku dlaczego nie pojechać przez Tczew (umawiając tam spotkanie)? Wydaje mi się, że nie ma przeciwwskazań ku temu.

Tak więc zakładając, że umawiamy spotkanie na godzinę 14 w Malborku śmiało możemy umówić sobie wcześniej, lub później (wracając) wizytę w Tczewie, Pszczółkach, czy Pruszczu Gd. Oczywiście ważne jest, żeby z zapasem założyć czas trwania spotkania oraz trasę z jednego punktu do drugiego, aby się nie spóźnić.



Ja mam bardzo prostą metodę, która się do tej pory sprawdzała.

Wyszukuję firmy, zbieram o nich informacje, robię listę, po czym włączam mapę, wbijam wszystkie adresy i oznaczam na liście numerkami od najbliższego do najdalszego tak, aby nie robić niepotrzebnych kilometrów.

Trzymając się trasy Gdańsk -> Malbork taka lista wyglądałaby mniej więcej tak:


  • Gdańsk - firma XXX, zajmują się YYYY, nr telefonu, adres, (1)
  • Pruszcz GD - firma XXX2, zajmują się AAAA, nr telefonu, adres, (2)
  • Tczew - firma XXX3, zajmują się BBBB, nr tel., adres (4)
  • Malbork - firma XXX4, zajmuje się CCCC, nr tel., adres (5)
  • Pszczółki - firma XXX5, zajmuje się DDDD, nr tel., adres (3)
Cyfry w nawiasach oznaczają kolejność wizyt, a zarazem kolejność telefonowania do nich i umawiania spotkania, bo dzwoniąc do firmy (4) mamy już wykonane telefony i umówione spotkania z 3 innymi firmami, co zmienia nam możliwości czasowe i jasno stawia sprawę kiedy możemy do nich podjechać. Jeśli czas się pokrywa z już zaplanowanym, to przekładamy spotkanie na następny dzień, bądź kolejny.


Zasada jest prosta: jak najmniej kilometrów przy jak największej liczbie spotkań.
Po pewnym czasie będziesz mógł już spokojnie planować spotkania z większą dokładnością czasową, bo będziesz wiedział, ile zajmuje Ci mniej więcej wizyta w firmie z danej branży. Będziesz brał tylko poprawkę na człowieka, czy trafisz na gadułę, czy nie koniecznie.


Problemy w handlowej rzeczywistości

Problemy, na jakie natrafisz w codzienności, jaką niesie za sobą praca handlowca sprawiają często, że stwierdzasz, że możesz się nie nadawać do tej pracy, że powinieneś robić coś innego. Ale hej! Dlaczego inni to robią, a Tobie się nie udaje? Czy faktycznie są problemy, z którymi nie da się uporać i trzeba się przebranżowić?

Jakie problemy najczęściej zniechęcają do tej pracy?


Odmowa klienta przy umawianiu spotkania

Ile razy zdarzyło Ci się dzwonić do potencjalnego klienta i usłyszeć coś w stylu: "wie pan co? Nie mam czasu", "pan prześle ofertę na maila", "niestety szefa nie ma, proszę zostawić nr telefonu i na pewno się skontaktujemy jak będziemy czegoś potrzebować"....

Niestety tego typu odpowiedzi zdarzają się nad wyraz często.
Musisz pamiętać, że do tej pory Twój rozmówca radził sobie bez Ciebie i nadal tak będzie jeśli nic z tym nie zrobisz.

"Proszę przesłać ofertę na maila" - bardzo często słyszymy tego typu odpowiedź, co z nią zrobisz zależy tylko od Ciebie. Możesz poprosić o adres i wysłać tę ofertę, ale jaka będzie Twoja skuteczność? Przypuszczam, że około 1%. Niestety nie tędy droga. Istnieją pewne wytrychy, jak zrobić, aby mimo takiej odpowiedzi udało się umówić spotkanie.

Przykład: "wie pani co, ja pojutrze będę u klienta, niecałe 5 km od Was, to podjadę zostawić katalog. A koło której godziny mógłbym jutro przedzwonić, żeby zastać szefa?"

'Zostawić katalog' - kojarzy się z 20 sekundami, kiedy wchodzisz, zostawiasz go i wychodzisz, ale skoro już jesteś w środku, to masz okazję, aby rozpocząć rozmowę z potencjalnym klientem.
Nieraz zdarzyło mi się, że jadąc 'zostawić katalog' rozpoczynałem rozmowę o jakichś pierdołach, od wymyślonego na poczekaniu wypadku na trasie po pogodę, albo 'dziewczynki przy drodze koło ich firmy' i spędzałem w tej firmie ponad godzinę przedstawiając ofertę i firmę.

Problem ze złapaniem kontaktu w trakcie wizyty

Możesz oczywiście tłuc o blat ofertą Twojej firmy, ale czy ma to sens?
Jesteśmy firmą tatatatata, zajmujemy się xxxx od xxxx roku i działamy blablabla.
Nudne jak flaki z olejem.
Chcesz kogoś zaciekawić? Rozmawiaj z nim, a nie prowadź monologu. Zapytaj, jak idzie im produkcja, bo słyszałeś, że złapali duży kontrakt ostatnio, albo po prostu zagadnij o jakieś sprawy nie związane z Twoją działalnością.
Chcesz sprzedać maszynę do pakowania sałatek w pudełka. Dlaczego nie wtrącić w rozmowę, że słyszałeś, jak to firma Twojego rozmówcy podpisała kontrakt z Tesco na dostawy sałatek.
 
Widzisz sportowy samochód na pulpicie monitora? Opowiedz jak to jechałeś ostatnio jako pasażer audicą avant i jak łapie przyspieszenie do 270 km/h (wcale nie musiałeś nią jechać).

Powyższy przykład o samochodzie to historia życiem pisana, mi pomogła pozyskać zamówienie na 80 tys. zł i oddanego klienta, który systematycznie zamawia po klikanaście tys. zł.

Czy kłamać? Nie koniecznie, raczej dopasowywać się do rozmówcy.

Faktem jest, że chętniej rozmawiamy z ludźmi podobnymi do siebie. Szczególnie przydatne jest to w pracy handlowca, gdyż aby się sprzedać musimy dopasować się do każdej osoby, z którą rozmawiamy, dzięki czemu łapiemy z nią kontakt na tyle dobry, że postanowi wypróbować to, co mamy do zaoferowania jako partner w interesach.

Pamiętaj, że skuteczny handlowiec to 3 spotkania na 10 telefonów, 2/3 spotkań z prośbą o ofertę,  1 z nich to zamówienie, więc 1 na 10 osób, z którymi się kontaktujesz coś od Ciebie kupi. Niektórzy mówią, że więcej, inni, że mniej. Moim zdaniem 10% skuteczności to niezły wynik. W mojej branży 10% skuteczności to wynik bardzo dobry zapewniający odpowiednie obroty.

Kolejny powrót

No cóż, niestety natłok codziennych spraw nie pozwalał mi na pisanie bloga.

Niestety połączenie pracy na etacie i rozwijania własnej firmy przełożyło się na znaczne zmniejszenie czasu wolnego.

Obiecuję jednak sobie i Wam, że wracam do pisania, bo niestety, albo i stety z blogiem jest jak z toksycznym związkiem: odchodzisz i wracasz, odchodzisz i wracasz, a kiedy myślisz, że to ostatnie pożegnanie, to przypominasz sobie o nim i znów wracasz...